27.10.2013

Historia jednej dyni




W moim ogrodzie nie ma zakątka warzywnego. Nie ma grządek z koprem, sałatą, rzodkiewką i buraczkami. Niestety. Nie mogę sobie jednak odmówić małych doniczkowych upraw. Co roku rosną zioła i pomidory, a w tym roku dodatkowo na tarasie zamieszkała dynia. Sadzonkę kupiłam w sklepie ogrodniczym. Nazywała się "Bambina" i pomyślałam, że będę miała dużo małych, sympatycznych dyń. Posadziłam sadzonkę do większej donicy, w najlepszą kompostową ziemię i codziennie podlewałam nawozem.




 W czerwcu doczytałam się w internecie, że "Bambina" to inaczej dynia olbrzymia i jej owoce osiągają wagę do 30 kg. Już widziałam inwazję olbrzymów miedzy moimi świerkami i jodłami. Duże, żółte kule porozrzucane po skarpie okalającej taras, panoszące się miedzy fotelami a leżakiem, zapuszczające swoje łapczywe wąsy do donic z pomidorami i bazylią, a nawet siłą wdzierające się do domu. Zaoszczędzona mi jednak była walka w ekspansywnym olbrzymem. Dynia pięknie zakwitła, ale niestety wykształcające się owoce odpadały od łodygi jeden po drugim. Została tylko jedna dynia. Sympatyczna, przyjazna i słonecznie leniwa.





Zaczęła rosnąć pod świerkiem białym. Z każdym dniem było ją coraz bardziej widać spod pięknych, zielonych, dyniowych liści. W końcu sierpnia już było wiadomo, że olbrzyma nie będzie. Owoc przestał rosnąc. Wyglądało na to, że już tylko dojrzewa na słonecznej skarpie.




Zerwaliśmy ją 20 września. Ważyła osiem i pół kilo. Cały miesiąc dojrzewała jeszcze na tarasie w słońcu, które tej jesieni było dla nas bardzo hojne.




W przyszłym roku znowu posadzę dynie. Może nawet sama zrobię sadzonki i postaram się wyhodować kilka okazów. Czy w Polsce uda się dynia z zieloną skórką i pięknym żółtym wnętrzem? Musze zapytać Beę. To dyniowy autorytet, zresztą nie tylko dyniowy.
Z mojej Bambiny zrobiłam dżem dyniowo-pomarańczowy i pierogi z dyniowym nadzieniem. Pozostała część skończy...w zupie.




Farsz dyniowy

1 cebulę pokroić drobno i udusić na oliwie. Dodać dwa posiekane ząbki czosnku, kumin, kolendrę, zmielone ziele angielskie. Dodać 3-4 szklanki dyni, pokrojonej w kostkę mniej więcej 1 cm. Dusić z odrobina wody do czasu, aż dynia lekko zmięknie. Nie dopuścić do rozpadnięcia się kostek. Posolić, popieprzyć, doprawić sokiem z cytryny, dodać szczyptę chili i posiekaną drobno pietruszkę. Farsz wystudzić.
Używać do nadziewania pierogów.
Cisto na pierogi wykonuje według tego przepisu. Tym razem dodałam do ciasta pół szklanki przecieru z dyni i zmniejszyłam w to miejsce ilość wody.
Z pozostałego ciasta, gdy skończyło się nadzienie, zrobiłam długo, gruby, pocięty radełkiem makaron. Również był znakomity.






13 komentarzy:

  1. Piękna historia,pyszne pierożki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie Ci ta dynia wyrosła, a i pierogi wielkiej urody :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Polecam dynię do jedzenia na surowo . Ma ciemno zieloną skórkę , kształt tykwy , miąsz ciemno pomarańczowy . Jest słodziutka. Można jeśc nie tylko na surowo . Wychodzą super zupy i można piec. Wychodowałam taką w ogródku .

    OdpowiedzUsuń
  4. Dynia piękna, a pomysł na pierogi z nią skradnę:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sympatyczna historia :)
    Ja dynie posadziłam raz, było ich sporo, ale nieduże. Bardzo smaczne :)
    A pierogi fantastyczne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też kiedyś sadziłam w Polsce. W przyszłym roku mode spróbuję na balkonie… pierozki przepyszne!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać po komentarzach, to dużo jest hodowców balkonowo-tarasowych. Wszystkim dziekuje za miłe komentarze :)

      Usuń
  7. Wisło, bardzo apetyczne pierożki !
    W tym roku po raz pierwszy wyhodowałam u siebie dynię Hokkaido. Po prostu poprzedniej jesieni z kupnej dyni wyjęłam pestki, wysuszyłam, a na wiosnę posadziłam w ogródku. Wyrosły mi 3 baaardzo długaśne dyniowe łodygi, które wiły się przez pół ogródka.Pięknie kwitły ( kwiaty męskie wykorzystałam do smażenia), na części pojawiły się owoce. W końcu zebrałam kilka cudnie pomarańczowych kul, które oczywiście wykorzystałam w kuchni.
    W tym roku ususzyłam nasiona innych odmian, oprócz Hokkaido: piżmowej Early Butternut, melonowej Muscat de Provance (tę którą można jeść na surowo) i Futsu Black.
    Za rok dam znać co mi z tego wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przyszło mi do głowy, żeby zachować nasiona Hokkaido :( Taka tam ze mnie ogrodniczka. W przyszłym roku też pewnie sadzonki kupię.
      A które to są kwiaty męskie? Te w środku? Te z pierwszego zdjęcia?

      Usuń
    2. Męskie to są te z pierwszego zdjęcia, czyli bez owoców.

      Usuń
  8. Ja w przyszły roku też - na tarasie ;) -posadzę dynię piżmową, bo z takiej tylko korzystam chyba, że uda mi się tutaj kupić jakiej sadzonki innych odmian.. Pierożki pyszne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musi być duża donica pełna najlepszej ziemi. Bardzo ładna roslina na taras. Pijak straszny ;)

      Usuń
  9. Wislo, szkoda, ze tylko jedna urosla... No ale lepsze to niz nic :) A co do usychajacych kwiatow / owocow, to moze bylo wtedy zbyt cieplo i jednoczesnie sucho? Tego zawiazki owocow nie lubia niestety.
    Kwiaty meskie to te na cienkich lodyzkach, a zenskie to te, ktore daja owoc (to tak jak w przypadku cukinii np. - sa odmiany, ktre daja wiecej kwiatow meskich, bysmy je mogli sobie potem faszerowac ;)).
    Co do wysiewu nasion z naszej rozkrojonej dyni, poleca sie to tylko wtedy, gdy nie bylo kilku odmian dyni wysianych jednoczesnie, jesli bowiem pszczolki przelatywaly z jednego rodzajuu dyn na drugi, to w nastepnych pokoleniach mozemy otrzymac ladne 'mieszance' :))
    A co do zielonych dyni, to moga w PL urosnac, ale duzo zalezy od pogody w danym roku; jesli nie bedzie zbyt chlodnej i mokrej wiosny czy zbyt suchego lub mokrego lata - bedzie dobrze; jednak w przeciwnym razie niestety nie (w naszych klimatach to jest mala loteria, ale mysle, ze warto sprobowac!).

    Pierogi wygladaja naprawde smacznie Wislo! No i ten kolor! :)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń